Biała scena, na niej dwie identyczne postacie: białe sportowe obuwie, wzorowo podciągnięte białe skarpetki, białe krótkie spodenki z czarnymi bocznymi paskami, białe bluzy i białe bezwyrazowe maski oraz białe ruchy.
Tym razem pod lupę wzięłam dwa spektakle z Festiwalu Ciało/Umysł: „Bataille i świt nowych dni” oraz „Dziewiąta”. Wiele dni zajęło mi spisanie burzliwych i niepoukładanych myśli… Efektem są niezbyt pozytywne wrażenia. Czytaj dalej →
Festiwal Ciało / Umysł już dawno dobiegł końca. Obejrzałam cztery spektakle. W przypadku trzech długo nie potrafiłam spisać swoich wrażeń… W przypadku dwóch powodem dezorientacji był (i wciąż jest) brak zrozumienia przeze mnie etiudy lub (co bardziej prawdopodobne) źle przygotowanego przedstawienia. Przede wszystkim jeden ze spektakli (mowa o „Bataille i świt nowych dni”) przeznaczono nie dla widzów, a raczej dla artystów. Widza świadomie lub bezwiednie pominięto – niestety. Trzy przedstawienia, które obejrzałam w następstwie „Sideways Rain” znacznie utrudniły mi logiczne zebranie myśli. Powody jednak były różne…
Po przerwie spektakl Zrób siebie Marty Ziółek powraca do Komuny // Warszawy na trzy październikowe wieczory. Podczas pierwszego sobotniego pokazu przybyły tłumy. Godzina rozpoczęcia wybiła, a wszyscy widzowie stali jeszcze w korytarzu lub na klatce schodowej, w zniecierpliwieniu oczekując wejścia na widownię. Już wtedy machinę puszczono w ruch. Pomiędzy tłum czekających wciskali się performerzy, prezentując siebie oraz swoje spersonalizowane oferty, szepcząc do ucha czy świdrującym spojrzeniem piorunując widzów z odległości, w której obraz zaczyna się rozmywać.
Czy spektakl muzyczny (taneczny) potrzebuje fabuły? Wystarczą różne piosenki przeplatające się w musicalu? To widz nie potrzebuje już historii, tłumaczenia ani opowieści? Ignorancja czy styl – zastanawiam się.